wtorek, 13 listopada 2012

Historia Margonem cz.1

To było naprawdę gorące popołudnie. Wiatr miotał kurzem z traktu wprost w okna karczmy, ale w drewnianym budynku panował przyjemny chłód. Kilka osób siedziało przy ławach i szynku leniwie sącząc piwo z drewnianych kufli. W samym rogu ciemnej karczmy, przy stole, oparty o ścianę drzemał starzec. Jego skóra była pomarszczona i sucha. Długa, siwa broda spływała mu na chudą pierś. Pobrużdżone czoło świadczyło o wielu przejściach i wynikającym z nich ogromnym doświadczeniu. Wśród ogólnej atmosfery ospałości i marazmu nagle otworzyły się drzwi. Kilka osób siedzących przy szynku zasłoniło dłonią oczy chroniąc je od blasku i klnąc przy tym pod nosem. Do pomieszczenia wtargnęło rozgrzane powietrze, a po podłodze potoczyły się ziarna piasku. W drzwiach pojawiła się sylwetka młodego człowieka. Zdjął kapelusz strzepując z niego pył, potem otrząsnął płaszcz.
- Zamykaj drzwi! Nie jesteś w jaskini! – krzyknął karczmarz, na co przybysz trzasnął podwojami. Podróżny rozejrzał się po pomieszczeniu, podszedł do kontuaru, a jego buty stukały obcasami o drewnianą podłogę i pobrzękiwały ostrogami.

- Co podać? – spytał karczmarz wycierając ręce w swój, bynajmniej nie pierwszej czystości, fartuch.
- Piwa karczmarzu! Srogo zmęczon jestem, mam nadzieję, że sprzedajecie tu przedni trunek, a nie tak rozwodniony, jak to bywało w karczmach, które mijałem dotąd – krzyknął podróżny uderzając dłonią w blat – Napojcie też i oporządźcie mego konia, a obroku mu nie żałujcie! Niech chłopiec stajenny wyczyści jego sierść z pyłu. - Mężczyzna wyprostował się i rozejrzał jeszcze raz, strzepnął niewidzialny pył z ramienia i z sakiewki wyciągnął kilka srebrnych monet:
- A oto zapłata – karczmarz skwapliwie pozbierał monety i schował do kieszeni fartucha.
- Nepfis smyku, leć no szybko, zaprowadź konia tego pana do stajni, a raźno! – zakomenderował i wskazał drzwi dwunastoletniemu chłopcu swoją ogromną, jak bochen, pięścią.

2 komentarze: